Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magda rzuciła „korpo” i postawiła na siebie. Jej projekty noszą mamy i córki

Katarzyna
- Macierzyństwo ma tyle blasków i cieni, a ja swoją pracą chciałabym pomóc podkreślić te piękne chwile szczególną oprawą - mówi Magda Kędzior.
- Macierzyństwo ma tyle blasków i cieni, a ja swoją pracą chciałabym pomóc podkreślić te piękne chwile szczególną oprawą - mówi Magda Kędzior. K.Kapica
Wiele osób marzy o rzuceniu korporacji i rozpoczęciu pracy na własny rachunek. Magda też długo marzyła, a potem... postawiła wszystko na jedną kartę.

Mamy ubrane jak córki, córki ubrane jak mamy - to trend, który coraz śmielej wkracza na nasze ulice, choć Magda Kędzior takie obrazki pamięta z dzieciństwa w latach 80. Do dziś zachowała sukienkę, którą jej mama uszyła ponad 30 lat temu z resztek pozostałych po swojej spódnicy. I to od tej sukienki zaczął się jej pomysł na biznes.

Biznes musi dojrzeć

- Po urodzeniu pierwszej córki nie pracowałam przez prawie dwa lata. Chciałam poświęcić dziecku tyle czasu, ile tylko mogłam, ale - choć macierzyństwo to niesamowite doświadczenie - w pewnym momencie zaczęło brakować mi kontaktu z dorosłymi. Teraz mam odwagę to powiedzieć, kiedyś bym się na to nie zdecydowała w obawie, że zostanę uznana za „złą matkę”. Jako ekstremalny ekstrawertyk musiałam się jednak gdzieś wygadać i tak zrodził się pomysł na lifestylowego bloga. Najpierw trochę pisałam, potem zaczęłam publikować zdjęcia stylizacji mamy i córeczki. Pewnego dnia kupiłam spódnicę, z której zrobiłam dwie - dla siebie i dla Gabrysi - i tak wystąpiłyśmy na świętach. Reakcja rodziny była bardzo pozytywna, a we mnie odżyły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy sama z mamą maszerowałam przez ulicę ubrana podobnie jak ona. Kiedy ubrałam Gabrysię w tę moją starą sukienkę, wiedziałam już, że tym chciałabym się w życiu zająć - opowiada.

Dziewczyna śmieje się, że jeśliby potraktować firmę jak dziecko, to ona była w najdłuższej ciąży świata, bo od pomysłu do realizacji minęły ponad cztery lata. Ostatecznie nie jest łatwo rzucić wygodny etat i zacząć żyć na własny rachunek.

Czytaj też: Szalonooka o macierzyństwie, blogowaniu i matkach w sieci [ROZMOWA]

- Choć wiele osób - w tym mój mąż - namawiało mnie na to, ja uważam, że do takich decyzji trzeba dojrzeć. I w końcu dojrzałam - po urodzeniu drugiej córki. Nadszedł taki dzień, kiedy stwierdziłam, że jeśli moje życie ma wyglądać tak, że widzę dzieci tylko rano i wieczorem, to ja się na to nie godzę.

Wtedy jeszcze rodzina mieszkała w Warszawie, dokąd młodzi przeprowadzili się zaraz po studiach. Teraz mama z dziewczynkami wróciły do Rzeszowa.

- Firmę mogę prowadzić z dowolnego miejsca, a po dziewczynach widzę, że przeprowadzka w spokojniejsze, bardziej zielone miejsce, to był dobry pomysł - tłumaczy.

Z wyższej półki

Zanim Lovemade zaistniało na rynku, Magda dała sobie rok na to, żeby do tematu przygotować się merytorycznie. Napisała biznesplan, chodziła na kursy, spotykała się z właścicielami hurtowni, oglądała tony materiałów. Szybko przekonała się, że choć tkanin w sklepach zalega sporo, to ładnej i dobrej jakościowo bawełny jest jak na lekarstwo.

Czytaj też: Młoda Mama w Świecie Mody zdradza tajniki Instagrama

- Bardzo zależało mi na tym, żeby sprzedawać ubrania, które wytrzymają lata, a nie tylko kilka prań, czy jeden sezon. Dodatkowo postawiłam sobie za cel, żeby korzystać wyłącznie z naturalnych tkanin, tymczasem większość szwalni szyje raczej z popularnych „dresówek”. Sporo czasu zajęło mi znalezienie ludzi, którzy się tego podejmą, bo ja - choć pochodzę z rodziny o krawieckich tradycjach - wolę projektować niż szyć.

Ostatecznie stanęło na tym, że tkaniny Magda sprowadza m.in. z Włoch i Anglii, a ubrania szyje w polskich niedużych szwalniach. Coraz częściej klienci pytają o komplety dla rodzeństw i ofertę dla ojców i synów, ale to sukienki dla mam i córek są motywem przewodnim tego biznesu.

- Dlaczego sukienki? Ponieważ uważam, że to wyjątkowo wygodny strój, który szybko rozwiązuje odwieczny problem, co ubrać na górę, a co na dół. Poza tym są kobiece i odpowiednie na każdą okazję. Idea ubierania się mamy i córki podobnie jest coraz bardziej modna, ale mnie nie podobają się bliźniacze stylizacje, w których często mama wygląda jak przebrana za dziecko albo odwrotnie. Dlatego zestawy, które projektuję, mocno nawiązują do siebie, ale nie są identyczne.

Jest dobrze jak jest

W biznesie mamę wspierają także obie córki. Gabrysia coraz lepiej sprawdza się jako dyrektor ds. sprzedaży, z kolei Zuzia uwielbia pozować do zdjęć. Poza tym projektantka sama jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Kiedyś ta perspektywa bardzo ją stresowała, dziś jest zadowolona z miejsca, w jakim się obecnie znajduje w swoim życiu.

- Dojrzałam wreszcie do myślenia, że bycie matką nie oznacza braku rozwoju i stagnacji. Że to nic złego, że się realizuję. I co najważniejsze: nie jest istotne, co inni o mnie powiedzą, ważne jest tylko to, jak ocenią mnie kiedyś w przyszłości moje córki - mówi.

ZOBACZ TEŻ: Matka i córka – duet doskonały?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto