18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

PLK: Znicz zgasł w drugiej połowie

PLK.pl
Jeremy Chappell.
Jeremy Chappell. Fot. Łukasz Solski
Starogardzianie z Polpharmy w drugich dwudziestu minutach zdobyli 29 punktów więcej od Znicza Jarosław i zwyciężyli 90:76.

Zawodnicy Polpharmy od samego początku mieli problemy ze znalezieniem odpowiedniego rytmu. Szczególnie trójki Maysa i Chappella zdezorientowały Starogardzian. Do zdobywania punktów od razu włączył się też Williamson i po kilku minutach spotkania było już 10:5 dla Znicza.

Później dzięki dobrej grze Weedena i Okafora wynik się wyrównał, ale Jarosławianie ciągle grali bardziej skutecznie. Dwie szybkie trójki Maysa w drugiej kwarcie pozwoliły uciec Zniczowi na 10 punktów prowadzenia. Od tego momentu „Kociewskie Diabły” miały ogromne problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych.

Za to Znicz wykorzystywał prawie każdą okazję do zdobycia punktów. Pod koniec drugiej części meczu trójkę znowu rzucił Mays. Sędziowie zagwizdali Majewskiemu przewinienie techniczne i po rzutach wolnych Chappella Jarosławianie uzyskali piętnastopunktowe prowadzenie.

Po pierwszej połowie zawodnicy Znicza wygrywali tak wysoko przede wszystkim dzięki niesamowitej skuteczności rzutów z gry. Zarówno w rzutach za dwa, jak i za trzy ten wskaźnik wynosił 8/11. Dla porównania zawodnikom Polpharmy udało się trafić tylko dwie trójki na dziesięć prób. „Farmaceuci” zupełnie nie wykorzystywali swojego głównego atutu, czyli świetnej, zespołowej gry w obronie. Trio Chappell, Mays i Williamson zdobyło aż 42 punkty. Na ich dobrą postawę odpowiadał tylko Weeden, któremu udało się rzucić 18 punktów do tego momentu.

Pierwsze pięć minut trzeciej kwarty były zabójcze dla Znicza. Polpharma przycisnęła w obronie, kibice rozpoczęli mocny doping, a zawodnicy… odrobili aż 13 punktów straty! Nadzieja na zwycięstwo odżyła przede wszystkim dzięki dobrej postawie Urosa Mirkovicia, który zdobył w tym czasie 6 punktów. Trójka Wiśniewskiego na cztery minuty przed końcem tej kwarty doprowadziła do remisu 58:58. Kolejny rzut zza linii 6,25 m Majewskiego pozwolił już Polpharmie na wyjście na prowadzenie.

„Farmaceuci” zakończyli tę kwartę wynikiem 27:9. Co ważne, w czasie kiedy Polpharma odrabiała straty na ławce siedział Tony Weeden. Świetnie zastępował go Wiśniewski, więc trener Bogicević słusznie nie dokonywał zmiany. Cztery faule miał też na koncie Williamson, więc Dariusz Szczubiał musiał częściej korzystać z Wyki i Zabłockiego.

Trafienie Weedena za trzy na cztery minuty do końca spotkania pozwoliły już na czternastopunktowe prowadzenie gospodarzy. Znicz stracił swoją skuteczność i ich kolejne akcje były zupełnie bez pomysłu, oparte wyłącznie na indywidualnych umiejętnościach poszczególnych graczy.

- Powinniśmy kontrolować ten mecz jak w pierwszej połowie. Gdybyśmy trzecią kwartę zagrali na remis i ciągle prowadzili kilkunastoma punktami, to pewnie byśmy to spotkanie wygrali – tłumaczył Tomasz Zabłocki.

Zawodnicy gości nie byli przygotowani na metamorfozę Starogardzian. Jarosławianie wychodzili na parkiet po przerwie bardzo rozluźnieni i pewni swego. Nie udało im się jednak utrzymać świetnej skuteczności, przede wszystkim dzięki lepszej obronie gospodarzy. W ostatnich minutach rozpaczliwe rzuty za trzy zawodników Sczubiała nic już nie dały.

- W przerwie w szatni próbowaliśmy zmienić pewne rzeczy. Zadziałała w końcu nasza obrona, na którą zawsze stawiamy. Rzuty za trzy Jarosławian trochę podłamały moich zawodników. Później jednak to my trafialiśmy takie trójki i krok po kroku odrobiliśmy straty – mówił Milija Bogicević.

Polpharma wygrała po bardzo emocjonującym meczu 90:74, znacznie poprawiając swoją grę w drugiej połowie spotkania. Najlepszym zawodnikiem „Kociewskich Diabłów” był Uros Mirkovic, który zdobył 18 punktów i 14 zbiórek. Po 21 punktów zdobyli też Weeden i Okafor. W ekipie Znicza najskuteczniejszy był Jeremy Chappell, zdobywca 22 punktow i 9 zbiórek.

- Jestem bardzo zadowolony z tego, jak w drugiej połowie meczu zagraliśmy w obronie. Dzięki pomocy kibiców i naszemu przedmeczowemu przygotowaniu zagraliśmy później dużo lepiej. Pracowaliśmy ciężko przez cały tydzień, więc dobrze, że odnieśliśmy kolejne zwycięstwo u siebie – podsumował Brody Angley.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto