Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bacowanie jest jak królowanie. Osod w Bieszczadach

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
fot. Dorota Mękarska
Prawdziwy baca na tym łez padole jest jak Bóg Ojciec. Twardy, ale sprawiedliwy. Jego pomocnikami są juhasi, choć porównanie ich do bożych posłańców jest ryzykowne, bo bywa, że nie są aniołami.

Uroczyste zakończenie sezonu pasterskiego nazywa się osodem. To święto braci pasterskiej, podczas którego baca rozlicza się z juhasami i zwraca owce gospodarzom. Po osodzie na bieszczadzkich łąkach zapanuje cisza, aż do następnej wiosny, gdy znowu będzie można usłyszeć beczenie owiec.

– Osod w Bieszczadach to ukłon dla bacy Władysława Franosa – podkreśla etnograf i etnolog Paweł Królikowski, w świecie pasterskim wojewoda wołoski na Bieszczady i Beskid Niski. – To jego honorujemy, bo to on jest tu na pierwszym miejscu.

Historia stara jak świat

Pasterstwo towarzyszy nam niemal od zarania dziejów. Jedna z pierwszych przypowieści biblijnych pokazująca historię najstarszego morderstwa w dziejach świata, jest historią zmagań pomiędzy rolnictwem a pasterstwem. Mało kto dzisiaj pamięta, że Kain był pasterzem, a Abel rolnikiem.

Pasterski świat w mało zmienionej formie trwa od tysięcy lat, bo rządzą nim stare reguły. Umykają one dzisiaj obserwatorom, skupiającym się na atrakcjach redyku i osodu, odświętnych strojach, trombitach, muzyce ludowej i egzotycznej dla mieszczuchów otoczce. Za tą trudną profesją kryją się jednak doświadczenia pokoleń i mądrość życiowa gromadzona przez wieki. To świat, wbrew współczesnych trendom, zhierarchizowany i w dużej mierze patriarchalny. Ale nie to wcale jest dla niego głównym zagrożeniem.

– Pasterstwo odchodzi w niebyt, ale nie ze względu na patriarchat, ale bardzo ciężką robotę – zauważa Paweł Królikowski. – Chłop idzie z owcami w góry i wraca po pół roku do domu. W pasterstwie brakuje po prostu rąk do pracy.

Pasterzowanie to rzeczywiście nie wywczas. Do owiec trzeba wstawać jeszcze przed świtem, a udój to nie przelewki, bo zwierzęta doi się trzy razy dziennie, potem dwa, a dopiero na końcu sezonu raz. Trzeba dźwigać ciężkie gary z mlekiem, uwijać się przy serze, spać w zadymionej kolibie, albo na łące przy owcach, oganiać od wilków i chodzić za owcami bez względu na pogodę.

Tajemnica przyniesiona przez Wołochów

Rozwój pasterstwa zawdzięczamy migracji wołoskiej, która na teren Bieszczad przyniosła tajemnicę wytwarzania serów podpuszczkowych. Wołosi to przodkowie dzisiejszych Rumunów, lud na pół koczowniczy, który we wczesnym średniowieczu z Bałkanów przybył w Karpaty.

Przyniesiona przez pasterzy wołoskich tajemnica zrewolucjonizowała przerób mleka, bo skróciła czas wytwarzania sera do pół godziny od udoju. I choć nadal wytwarza się go ze skwaszonego mleka to tajemnica wołoskich pasterzy rozeszła się po całej Europie.

Można powiedzieć, że jest to prastara technika, bo wywodzi się ze starożytnej Grecji i Macedonii. W Karpatach tę tajemnicę przyswoili sobie Bojkowie i Łemkowie, ale gdy ludy te w wyniku dziejowej zawieruchy zniknęły z bieszczadzkich gór, ich miejsce zastąpili w latach 50. górale z Podhala, którzy też są spadkobiercami tradycji wołoskich.

– Najdobitniejszym na to dowodem jest język branżowy, który pozostał. Nazewnictwo jest takie same – zauważa etnograf.

Choć życie pasterzy jest uzależnione od natury, ich rytm ich pracy jest zgodny z kalendarzem liturgicznym.

– Kiedyś święta były bardzo ważne w życiu człowieka – zauważa Paweł Królikowski.

Owce można wypędzać na hale od dnia Św. Jerzego, o którym jest powiedzenie na Łemkowszczyźnie że „Św. Jurzy trowę burzy”.
Po wiosennych, ciepłych deszczach i burzach, które nastają w tym czasie, łąki zaczynają porastać murawą i przychodzi czas na wiosenny redyk. Na Podhalu jest to dzień Św. Wojciecha.

Kolejną znamienną datą w kalendarzu pasterskim jest dzień Św. Jana, o którym mówi się „Św. Jan niesie mleka pełny dzban”.

– Do Świętego Jana pracuje się na tzw. utratę, czyli na koszty. My to określamy dniem wolności podatkowej – mówi Józef Michałek, wojewoda wołoski z Istebnej. – Od Św. Jana baca pracuje już na zysk.

To dzień przełomowy w kalendarzu pasterskim nie tylko z powodów ekonomicznych, ale i obyczajowych. Dopiero po Św. Janie pasterze mogli weselić się przy muzyce, a także mieć cielesne kontakty z kobietami, które wcześniej były zabronione.

W Zielone Świątki bacówki przystrajano zgodnie z tradycją zielonymi gałązkami, a w święto Matki Boskiej Zielnej święcono zioła, które służyły do leczenia zwierząt i ludzi, jak również do okadzania stada.

Wypas kończono na Św. Michała, gdyż mówiono „Kto pasie po Michale nie wróci na halę”.

Kiedyś nie do pomyślenia było, by nie przywitać się z bacą i juhasami pozdrowieniem „Pan Bóg z wami”, na co baca odpowiadał pozdrowieniem przywołującym Ducha Św. Dzisiaj to tradycyjne pozdrowienie zastępuje zwykłe „dzień dobry”.

– Zeświecczenia nastąpiło generalnie w zewnętrznym wymiarze, bo świat zewnętrzny zaczyna dominować – uważa pan Józef. – Ale może baca oczekuje przywołania Pana Boga, by mógł odpowiedzieć „I Duch Swaty”? Natomiast bacowie nadal żyją w przeświadczeniu, że cały świat należy do Boga, a nie do człowieka.

Pasterze doświadczają obecności Stwórcy najmocniej, gdy jest czarna noc, nadciąga burza, a w pobliżu słychać zaniepokojone psy, które zaczynają czuć wilki.

– Zawsze w swoim sercu odpowiadają wtedy: Boże Twoja wola – ciągnie swoją opowieść o bacowaniu wojewoda z Istebnej.

W pasterstwie najważniejsze jest „być”, a nie „mieć”

Świat pasterski na przestrzeni wieków wypracował normy, które regulują zachowania społeczne, stosunki własności, podział dóbr, a także podejście do egzystencji ludzkiej.

– Rolnik żyje w przekonaniu, że to co posiada jest jego, ma swoje owce, swoją ziemię, zagrodę i na niej gazuje – tłumaczy wojewoda Michałek. – Natomiast pasterz ma powierzone owce, a ziemia na której wypasa należy do innych. Dlatego w kulturze pasterskiej wytworzyło się, przekonanie, że nic do nas nie należy, nawet nasze życie. To jest bardzo odległe od tego, co reprezentuje rolnik i cywilizacja zachodnia, gdzie prawem nadrzędnym jest prawo własności. Pasterstwo staje temu w poprzek, bo budowanie relacji międzyludzkich jest w pasterstwie najważniejsze.

Pasterstwo to nie tylko wspólnota sama w sobie z powodu łączenia owiec, ale jest to zarazem wspólnota polegająca na założeniu, że owocami pracy podzieli się ona sprawiedliwie.

– Baca musi sprawiedliwie wypłacić za pracę juhasom, ale też sprawiedliwie podzielić się serem z gazdami, do których należą owce, oraz z tymi, na których łąkach wypasa. Jeśli baca nie podzieli się sprawiedliwie, to na wiosnę nie zawiąże wspólnoty – prostą, ale zapomniana często prawdę przywołuje wojewoda z Istebnej – To wszystko musie się zadziać, by rok w rok przychodzić na hale z owcami

Baca to dawny szaman, a współczesny lider

Dla mieszkańców dużych miast kultura pasterska jest dzisiaj tak egzotyczna i odległa, jak nie przymierzając kultura Papuasów, bo świat wartości, które niesie ze sobą pasterstwo, odchodzi w zapomnienie. Okazuje się, jednak, że gdy mu się bliżej przyjrzeć, to są one aktualne również we współczesnym świecie.

Centralną postacią tego świata był baca. To człowiek, któremu bez mała powierzało się własne życie, bo majątek, dzięki któremu udawało się całej społeczności przeżyć.

– Baca to człowiek-instytucja, coś jak król. Był lekarzem zwierząt i ludzi. Był guru dla całej społeczności, bo najpierw po ratunek szkło się do bacy, a potem do proboszcza. Był nawet, nie bójmy się tak go nazwać, „szamanem”, bo świat paserski bardzo mocno związany był z magią – podkreśla Paweł Królikowski.

Józef Michałek na kulturę pasterską patrzy jak na kulturę dialogu, która nawet we współczesnych czasach ma przełożenie na rzeczywistość.

– Wyznajemy wspólnotę ludzi gór, ale jesteśmy otwarci na innych. Kultura pasterska jest kulturą relacji i dialogu, inspirującą współczesne ruchy w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Pasterstwo nadal jest bardzo inspirujące dla współczesnego człowieka – uważa wojewoda z Istebnej.

Z doświadczeń bacy zarządzającego stadem można wywieść wnioski dla współczesnych liderów społecznych.

Obaj wojewodowie podkreślają rolę zaufania w relacji między społecznością, a bacą. Żeby wyjść z owcami na halę najpierw musi on najpierw zgromadzić zwierzęta. Nie stanie się to bez zaufania, bo właściciele zwierząt tracą je z oczu na bardzo długi czas.

– Baca musi umieć budować zaufanie społeczne – tłumaczy wojewoda Michałek. – Nie może też narazić się na utratę autorytetu oddając gospodarzom zaniedbane po wypasie owce.

Chwała oscypka trzyma pasterstwo przy życiu

Baca Władysław Franos wypasa w Bieszczadach około 3 tysięcy owiec. W sumie na Podkarpaciu, licząc Bieszczady i Beskid Niski, funkcjonuje z 10 bacówek. Czy ma to jeszcze wymiar gospodarczy, czy tylko kulturowy?

Józef Michałek nie uważa, by pasterstwo traciło na znaczeniu gospodarczym, ale odnosi się to głównie do Podhala.

– Na Podhalu mamy boom związany z wyrobem serów. To pozwala podbudować domowe budżety. W większości są to sery krowie, ale to wszystko zaczęło się przecież od baców i oscypków. Na Podhalu nie byłoby dzisiaj ani jednej krowy, ani jednej owcy, gdyby nie to, że są wytwarzane sery, gdyby nie ten hyr, ta chwała oscypka. Nie możemy też zapomnieć o bryndzy, która dla znawców jest królową serów karpackich – dodaje wojewoda z Istebnej.

Na pewno pasterstwo może pełnić również rolę atrakcji turystycznej, ale w dużej części będzie to już tylko kreacja na potrzeby turystów.

– To ukłon w stronę lat minionych – o celebracji takich wydarzeń jak osod mówi Paweł Królikowski. – Świat się zmienia i pasterstwo się zmienia. Pasterze nie nawołują się już trombitami, bo są komórki, mleka nie wozi się wozami, bo są traktory, nikt nie chodzi na co dzień w cyfrowanych portkach, bo dżinsy są wygodniejsze i również trwałe, ale bolączki pasterzy pozostały te same.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na solina.naszemiasto.pl Nasze Miasto