Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cudzoziemcy podejrzani o szpiegostwo w Polsce. Swoich obywateli broni reżim Białorusi [ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
W białoruskich mediach elektronicznych, reżimowych i opozycyjnych, podawane są pełne dane i odkryte zdjęcia trójki Białorusinów zatrzymanych w Polsce z podejrzeniem szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu. Nz. 19-letnia Maria M.
W białoruskich mediach elektronicznych, reżimowych i opozycyjnych, podawane są pełne dane i odkryte zdjęcia trójki Białorusinów zatrzymanych w Polsce z podejrzeniem szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu. Nz. 19-letnia Maria M. Instagram
Dziewięcioro cudzoziemców, obywatelki Białorusi i Ukrainy, z podejrzeniem szpiegostwa w Polsce zatrzymali funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Troje z nich to Białorusini. Tamtejsze media, powiązane z białoruskim rządem, od kilku dni zaciekle ich bronią, przekazując wiele szczegółów z życia podejrzanych o szpiegostwo.

Spis treści

Rosyjska siatka szpiegowska w Polsce. Ustalenia są szokujące

Ustalenia ABW w tej sprawie są przerażające. Członkowie siatki szpiegowskiej monitorowali trasy transportu broni i sprzętu na Ukrainę, ale także przygotowywali akcje dywersyjne, które miały sparaliżować dostawy broni, sprzęt i pomocy humanitarnej na Ukrainę. Nie jest tajemnicą, że znaczna część transportów przejeżdża przez Podkarpacie.

Działania podejmowane przez członków siatki szpiegowskiej obejmowały również województwo podkarpackie, zwłaszcza okolice lotniska w Jasionce koło Rzeszowa, linie kolejowe, autostradę A4 i ważniejsze drogi.

Przy ważnych szlakach komunikacyjnych szpiedzy mieli rozmieścić minimum 50 kamer internetowych, nadajniki GPS i inny sprzęt elektroniczny.

Według ustaleń śledczych członkowie grupy podejmowali również działania dezinformacyjne, mające zburzyć obecne relacje polsko-ukraińskie i kreować antyNATO-wskie postawy wśród Polaków.

Białoruskie media reżimowe bronią zatrzymanych w Polsce Białorusinów

W odpowiedzi na zatrzymania i tymczasowe aresztowania państwowe media na Białorusi rozpoczęły akcję obrony trojga swoich obywateli. Ani ABW, ani MSWiA nie potwierdzają narodowości zatrzymanych osób, twierdza nadal, że są to cudzoziemcy zza wschodniej granicy.

Pierwszy dokładne dane trojga Białorusinów podał portal Жоўтыя слівы (Żółte śliwki). Funkcjonujący pod nieco zabawną nazwą portal zamieszcza jednak jak najbardziej poważne informacje, w których roi się od różnych manipulacji lub zwykłych kłamstw. Sporo ich część jest wymierzona w Polskę. Informacje podawane przez Żółte Śliwki są uwiarygadniane przez oficjalne państwowe media na Białorusi, m.in. państwową agencję informacyjną BiełTA (Belta), które powołują się na nie.

Według białoruskich propagandzistów zatrzymani w Polsce pod zarzutem szpiegostwa to 52-letni Nikołaj M., 29-letni Władysław P. oraz 19-letnia Maria M. (w białoruskich mediach podane zostały pełne dane).

- Oczywiście ci obywatele nie mają nic wspólnego ani ze służbami specjalnymi, ani z organami ścigania. P. i M. pochodzą z Mińska. M. ledwo skończyła 18 lat. P. sądząc po sieciach społecznościowych, jest także tylko młodym facetem. M. w ogóle jest ze Lwowa. Wbrew głośnym nagłówkom w polskich mediach wiemy, że ci obywatele nie zostali złapani na gorącym uczynku - podsumowują autorzy Żółtych Śliwek.

- Na ten temat będą prowadzone różnego rodzaju dywagacje, ale z racji wciąż toczących się czynności nie możemy w tej chwili powiedzieć nic więcej. Mamy do czynienia z dziewięcioma osobami zatrzymanymi. To są cudzoziemcy zza wschodniej granicy Polski - mówi w wywiadzie dla Polskiego Radia Stanisław Żaryn, sekretarz stanu w KPRM, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej.

Przy okazji, podążając za rosyjską propagandą, białoruska propaganda nawiązuje do niedawnych wypowiedzi europosłanki Platformy Obywatelskiej Janiny Ochojskiej, wyolbrzymiając jej wypowiedzi, sugerując, że mówiła o "trzystu uchodźcach zabitych przez polskie służby na granicy i zakopanych przez leśników".

- Ochojska na wózku inwalidzkim to taki sobie agent. Dlatego postanowili uczynić szpiegów z pierwszych lepszych cudzoziemców, którzy się pojawili pod ręką - twierdzą przedstawiciele białoruskich mediów.

Dodają, że zatrzymania dziewięciorga osób podejrzanych o szpiegostwo były na pokaz z powodu wizyty w Polsce Williama Burnsa, szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) USA.

Młodzi Białorusi sporo podróżowali. Ona wyjechała ze swojego kraju do nas, aby studiować. Mają być parą, a chłopak wyjechał do Polski za dziewczyną

Zadziwiająco szybko "dziennikarze" Żółtych Śliwek dotarli do rodziców Marii, ojca Władysława oraz byłej żony Nikołaja i przeprowadzili krótkie wywiady wideo. Oczywiście, żaden z nich nic nie wie, jakoby ich dziecko lub były mąż zajmowało się szpiegostwem. Nawet jeśli są to prawdziwi krewni, to trudno oczekiwać, aby ich dzieci i małżonkowie, pracując dla służb specjalnych, chwalili się tym swojej rodzinie.

19-letnia Maria, według jej matki, studiowała dziennikarstwo w Mińsku, a w październiku 2022 r. przeniosła się na uczelnię w Warszawie (pada nazwa konkretnej szkoły). Według "mamy" Maria to dobre dziecko, dobrze się uczące itd.

Od 2018 r. Maria prowadzi konta w mediach społecznościowych. M.in. na Instagramie, Tik-Toku i V-kontakte (rosyjski odpowiednik Facebooka). Ładna dziewczyna chwali się zdjęciami z ekskluzywnych lokali w Mińsku (stolicy Białorusi), m.in. tamtejszego hotelu amerykańskiej sieci Marriott, pubów i restauracji Fabriq, MonnomaBar, PAUL Internationalnaya. Dużo podróżowała. Co najmniej dwa razy była w Polsce, w Warszawie i Krakowie, w Chorwacji, na Węgrzech, Bułgarii. Na zdjęciach w Instagramie występuje przeważanie sama, na kilku z inną kobietą.

Na Tik-Toku dwa filmy, które są pokazem zdjęć. Na trzech z Władysławem P. Według jego ojca, 29-letni Władysław wyjechał do Polski za dziewczyną i aby poznać nasz kraj.

Była żona Nikołaja też nie wierzy w szpiegostwo męża.

- Dla mnie to [szpiegostwo] jest tak niezgodne z jego osobowością. Kiedy usłyszałam, o co go oskarżają, moją pierwszą reakcją był śmiech, bo to jest coś absolutnie niewiarygodnego - mówi kobieta.

W jednym z artykułów białoruski reżim wyśmiewa operację szpiegowską w Polsce. Na zdjęciu ktoś pomiędzy torami układa rząd ziemniaków. W komentarzu pojawia się stwierdzenie, że to dywersanci w Polsce zakładają kamery, że akcja skończona, można zameldować Putinowi.

Opozycyjny "Białoruscy Cyberpartyzanci" podają dokładniejsze biografie podejrzanych o szpiegostwo

Dane podane przez "Żółte śliwki" i powielone przez inne media państwowe, zweryfikowali antyreżimowi aktywiści "Białoruscy Cyberpartyzanci". Podają dokładniejsze biografie trójki zatrzymanych Białorusinów.

29-letni Władysław P. mieszkaniec Mińska, w 2015 roku figurował w bazie danych Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jako pracownik Mińskich Zakładów Elektromaszynowych. Dużo podróżował za granicę, głównie na Ukrainę, Litwę i do Polski.

Maria podróżowała jeszcze intensywniej. Była na Krymie, w Turcji, Grecji, Bułgarii, Litwie. Przyjechała do Polski na trzy dni w 2016 roku i na 11 dni w 2018 roku. Na Instagramie zamieszcza zdjęcia również z Węgier i Chorwacji.

Najmniej informacji można znaleźć o 52-letnim Nikołaju M.

- Rzeczywiście pochodzi z Ukrainy. W latach 2003-2008 pracował w Brześciu dla firmy (...), która produkuje maszyny do produkcji serów i wędlin. Jednak z jakiegoś powodu mężczyzna często zmieniał paszport, czasami dwa razy w roku. W paszporcie z 2006 roku ma zdjęcie w kamuflażu. Baza danych funkcjonariuszy straży granicznej zawierała najciekawsze informacje na jego temat. Tam M. ma znak „MED. KGB” – to znaczy, że służył w klinice dla funkcjonariuszy KGB. Ten sam znak nosi nieżyjący już ojciec Nikołaja, który był obywatelem Rosji. Ponadto M. ma w bazach danych oznaczenie „BROŃ”. - przekazują Białoruscy Cyberpartyzanci.

Brednie białoruskiego reżimu o polskiej prowokacji w 2020 roku na Białorusi za 6 mld dolarów

Młoda kobieta, która porzuca studia na Białorusi i wyjeżdża po naukę do Polski, chyba nie pasowała białoruskiej propagandzie. Dlatego szybko pojawiły się informacje, że nie dobrowolnie zrezygnowała z mińskiej uczelni, lecz została z niej wydalona. Rzekomo miało się to stać, gdy wyszło na jaw, że brała udział w antyrządowych protestach w Mińsku w 2020 r.

W tym okresie faktycznie doszło do niepokojów na Białorusi. Mieszkańcy twierdzili, że wybory prezydenckie, w których Łukaszenka zdobył 80 proc. poparcia, zostały sfałszowane. Obecnie w białoruskich reżimowych mediach pojawiły się rewelacje, że zamieszki w 2020 r. na Białorusi były nie tylko inspirowane, ale wręcz organizowane i finansowane przez polskie służby specjalne, a na te działania nasz kraj miał wydać rzekomo astronomiczną kwotę 6 mld dolarów.

Ponadto pojawiły się sugestie, że Władysław i Nikołaj mieli być uczestnikami protestów w 2020 r., a cała trójka jest uczestnikiem gry operacyjnej prowadzonej przez polskie służby wywiadowcze. Padają tezy, że 52-letni Nikołaj związał się z polskim światem przestępczym, m.in. gangami napadającymi na tiry, a z czasem, szukając drogi wyjścia z problemów, zaczął współpracować z polskimi służbami i wręcz "był na pół etatu w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego".

Szpiedzy w Polsce. Według polskich śledczych mieli być regularnie wynagradzani przez rosyjskie służby specjalne

- Para zakochanych to dobry kamuflaż. Choć akurat powinni zamieszczać więcej swoich wspólnych zdjęć w social mediach, dla lepszego uwiarygodnienia legendy. Dzisiaj młodzi ludzie wszędzie chodzą ze smartfonami i wszystko fotografują. Takie zachowanie nie jest podejrzane, wręcz naturalne. W razie kontroli Maria pokaże w smartfonie mnóstwo swoich zdjęć z różnych miejsc Europy. A zakochani, dodatkowo chcący sobie zrobić fajne zdjęcia, mogą się pojawiać w różnych miejscach, np. w pobliżu lotniska czy torów kolejowych. Jakoś trudno mi uwierzyć, że młoda Białorusinka, w trakcie trwającej wojny w Ukrainie i wiadomym nastawieniu do niej swojego kraju, po prostu wyjeżdża sobie studiować w Polsce - komentuje dla Nowin były oficer służb specjalnych.

Według niego zatrzymani niekoniecznie musieli być, a raczej nie byli, w jednej grupie. Być może nawet się nawzajem nie znali, ale mogła ich łączyć jakaś jedna osoba, np. oficer rosyjskiego wywiadu.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji mówi oficjalnie, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma dowody, że podejrzani byli na bieżąco wynagradzani przez rosyjskie służby specjalne. W ramach działań wywiadowczych członkowie grupy otrzymywali systematyczne wpłaty za realizowane zadania. Otrzymywali również polecenia wykonania konkretnych czynności.

- Podległe mi służby na czele z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego cały czas prowadzą intensywne czynności. Chciałbym gorąco podziękować wszystkim funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, których szybkie, zdecydowane i niezwykle skuteczne działania doprowadziły do neutralizacji tego zagrożenia. Polska jest i będzie państwem bezpiecznym - zapewnia Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji.

Sprawa jest dynamiczna i rozwojowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cudzoziemcy podejrzani o szpiegostwo w Polsce. Swoich obywateli broni reżim Białorusi [ZDJĘCIA] - Nowiny

Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto