Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramat w Krośnie. Córka: Ratunek przyszedł zbyt późno, tato zmarł

Redakcja
Rodzina zmarłego 60-latka zamierza złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników pogotowia ratunkowego. Ci nie wysłali karetki, którą wezwała rodzina

- Tato nie chorował przewlekle, miał tylko przepuklinę pachwinową. Nagle z dnia na dzień źle się poczuł, nie mógł podnieść się z fotela, miał zapadnięte oczy, błędny wzrok, nie było z nim normalnego kontaktu, a do tego wymiotował - opowiada Sylwia Lis z Krosna, córka zmarłego 60-latka. - Kiedy do niego dzwoniłam, czułam, jakbym nie roz-mawiała z własnym tatą, dlatego w sobotę zadzwoniliśmy po pogotowie - opowiada.

Na SOR albo do rodzinnego

Dyspozytorka wypytała mamę pani Sylwii o objawy, a następnie poprosiła do telefonu samego pacjenta. - Jednym z pytań było to, czy coś pił, po czym powiedziała, że nie wyśle karetki, bo nie ma zagrożenia życia, a tatę można przywieźć ewentualnie na SOR - relacjonuje Sylwia Lis. - Tyle że to nie było możliwe, bo tato nie mógł o własnych siłach zejść do auta. Znaliśmy go, widzieliśmy, co się dzieje, czuliśmy, że jest z nim już bardzo źle, dlatego szukaliśmy pomocy dalej - dodaje.

Mąż pani Sylwii sam pojechał do szpitala, przy którym jest SOR oraz nocna i świąteczna opieka. Prosił dyżurującego na niej lekarza o to, by przyjechał z wizytą domową. Tłumaczył, że pacjent bardzo źle się czuje i nie jest w stanie o własnych siłach pojawić się w szpitalu. Mimo to - jak relacjonuje pani Sylwia - lekarz odmówił przyjazdu. Jeszcze tej samej nocy mamę pani Sylwii obudziły odgłosy dochodzące z pokoju, gdzie spał pan Ireneusz. Próbował wstać z łóżka, ale cały się trząsł. Jego żona zobaczyła, jak gwałtownie zwymiotował, po czym stracił przytomność. - Mama zadzwoniła po pogotowie, kazali jej uciskać klatkę piersiową, ale kiedy zaczęła to robić, z ust wydobywała się krew - zawiesza głos pani Sylwia. - Pogotowie reanimowało tatę przez godzinę, ale nie przeżył. Nie mamy wyników sekcji zwłok, ale ratownicy podejrzewali krwotok wewnętrzny - zawiesza głos.

Czy ktoś zawinił?

Rodzina wierzy, że gdyby pogotowie na czas pojawiło się w ich domu, od którego dzielą go dosłownie dwie ulice, tragedii udałoby się zapobiec, dlatego zamierzają nie tylko złożyć skargę do NFZ, ale i zawiadomienie do prokuratury. - Nikt z nas nie rozumie, dlaczego odmówiono nam pomocy, przecież tak o nią prosiliśmy. Przecież gdyby zgłoszenie okazało się niezasadne, można było nas obciążyć kosztami, a nie ryzykować czyjeś życie - oburza się pani Sylwia.

Dyrektor dyspozytorni medycznej w rozmowie z nami do tych zarzutów się nie odnosi. Tłumaczy, że zbada okoliczności sprawy, ale dopiero na polecenie prokuratora. Sprawy nie zna też dyrekcja szpitala w Krośnie, przy którym działa opieka nocna.

- Z uwagi na brak zgłoszenia przez rodzinę pacjenta przed-stawionej sytuacji, trudno jednoznacznie ustosunkować się do opisywanych wydarzeń. Z pomocy nocnej i świątecznej powinni korzystać pacjenci, u których nie ma objawów bezpośredniego zagrożenia życia bądź istotnego uszczerbku na zdrowiu, zastosowane środki domowe lub leki dostępne bez recepty nie przyniosły spodziewanej poprawy i zachodzi obawa, że oczekiwanie na otwarcie przychodni może znacząco niekorzystnie wpłynąć na stan zdrowia - mówi Piotr Czerwiński, dyrektor placówki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto