Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Porodówka” w Lesku zostaje, ale egzekucja może być odłożona w czasie. Wszystko będzie jasne za kilka miesięcy

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
W ostatnim czasie szpital w Lesku zrobił znaczny krok do przodu, co widać na przykładzie bloku operacyjnego,  ale oddział ginekologiczno-położniczy jest dla niego obciążeniem
W ostatnim czasie szpital w Lesku zrobił znaczny krok do przodu, co widać na przykładzie bloku operacyjnego, ale oddział ginekologiczno-położniczy jest dla niego obciążeniem Fot. arch. SP ZOZ Lesko
Na razie leska „porodówka” nie zostanie zamknięta, ale jej przyszłość nadal stoi pod znakiem zapytania.

Wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższych miesięcy. Wtedy radni podejmą decyzję, co zrobią z ostatnim oddziałem położniczo-ginekologicznym.

Ze względu na małą liczbę urodzeń, w Lesku w ciągu roku przychodzi na świat tylko 460 dzieci, powiat musi dopłacać do „porodówki” około 3 mln zł. Przekracza to jego możliwości. Dlatego dyrektor szpitala został zobligowany do przedstawienia programu naprawczego w dwóch wersjach: przy zachowaniu status quo i przy likwidacji „porodówki”.

– Z punktu widzenia ekonomisty utrzymywanie oddziału jest nieopłacalne – podkreśla Robert Płaziak, dyrektor SP ZOZ w Lesku. – Ale zamknięcie „porodówki” oznacza zamknięcie pewnej epoki. Przed nami rozwijano Bieszczady, a my je zwijamy, by za kilka lat znowu odtwarzać to, co zostało zniszczone, tak jak to dzieje się z połączeniami autobusowymi.

Nową strategię wypracowano w czasie posiedzenia połączonych komisji. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele SP ZOZ, lekarze i zarząd powiatu.

– Nie rozmawialiśmy o tym, jak zlikwidować oddział, ale jak go uratować – informuje Andrzej Olesiuk, starosta leski.

W przyszłym tygodniu ma być powołana merytoryczna komisja, która wypracuje propozycje, dzięki którym leska „porodówka” może zostać uratowana. Władzom powiatu zależy na tym, by zasiadał w niej ekspert, który doradzi, jakie działania można wdrożyć. W tym czasie rada nie będzie podejmować ostatecznej decyzji.

– Damy sobie czas np. dwa miesiące na wpracowanie merytorycznych propozycji. Następnie będziemy je przedstawiać decydentom – tłumaczy starosta.

Już dzisiaj można wyciągnąć pierwsze wnioski. Odpowiedzialność za szpitale powiatowe musi wziąć państwo.

– Trzeba inaczej spojrzeć na szpitale przygraniczne. Ich problemów w Rzeszowie nie widać, może nawet nie widać ich w Sanoku, ale widać je w Lesku – dodaje Andrzej Olesiuk. – Jak nie będzie tu położnictwa, to w szpitalu nie będzie pediatrii, a jak zaczną znikać oddziały, to za chwilę nie będzie lekarzy, a jak nie będzie lekarzy, którzy leczą ludzi, to region zacznie się wyludnić. A jak nie będzie tu ludzi, to co, las wyrośnie?

Można więc stwierdzić, że w ciągu najbliższych miesięcy „porodówka” nie zostanie zlikwidowana, ale jej przyszłość i tak jest niepewna, bo wszystko zależy od tego, czy zmieni się finansowanie szpitali.

– Jeśli nie zmieni się finansowanie procedur medycznych, to nic się nie zmieni – dodaje starosta. – Na razie radni wyrazili wolę, by oddział utrzymać, ale trudno powiedzieć, co będzie za kilka miesięcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto