Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeminęło z dymem. Retorty znikają z bieszczadzkiego krajobrazu, ale wypały węgla stają się atrakcją turystyczną [ZDJĘCIA, WIDEO]

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
Wideo
od 16 lat
„Baza pod Otrytem” wystartowała z organizacją turystycznych wycieczek na wypały węgla drzewnego. Turyści na własne oczy mogą zobaczyć smolarzy, znanych sobie bohaterów telewizyjnych programów, których życie tak bardzo różni się od losów przeciętnego zjadacza chleba.

Wypał węgla w Bieszczadach znany jest wieków. Początkowo wypalano go w kopanych dołach, ale początkiem XIX wieku zaczęto stosować inne, acz też prymitywne formy wypału. Prowadzono go w mielarzach, czyli stosach drewna przykrytych ziemią i dopiero w latach 80. XX wieku przerzucono się na metalowe retorty, co stanowiło prawdziwą rewolucję w tej działalności. Prawdziwy boom na węgiel drzewny nastał jednak dopiero w latach 90., gdy Polacy pokochali grilla. Nigdzie w Polsce nie wypalano węgla na tak wielką skalę jak w Bieszczadach, gdyż tylko tutaj było pod dostatkiem buczyny słabej jakości, nie nadającej się na lepsze wyroby.

Koniec boomu na bieszczadzki węgiel drzewny

Była to bardzo opłacalna produkcja, nic więc dziwnego, że ponad 20 lat temu w Bieszczadach dymiło 550 retort, a na terenie Bieszczadów, Beskidu Niskiego i Pogórza działało kilkadziesiąt firm, które zajmowały się wypałem.

Nic jednak nie trwa wiecznie i boom na bieszczadzki węgiel drzewny już się skończył, gdyż koszt drewna i paliwa poszły do góry, a cena węgla zmieniła się nieznacznie. Obecnie liczba baz wypałowych spadła do kilku.

Na szeroką skalę prowadzony jest import węgla drzewnego z Ukrainy. Szacuje się go na ponad 100 mln zł. W naszym kraju węgiel jest przerabiany i konfekcjonowany, a następnie wysyłany do Niemiec, Szwecji, Francji. Wartość eksportu idzie w setki milionów złotych.

W Polsce jest też problem z tzw. siłą roboczą. Ciężko jest znaleźć pracownika, który tygodniami będzie siedział w głuszy, z dala od cywilizacji, za towarzystwo mając tylko las i zwierzęta.

Niekorzystny stan rzeczy pogłębiły kwestie ekologiczne. Retorty stały się przedmiotem ataku ze strony środowisk ekologicznych, które podnosiły ich szkodliwość dla środowiska naturalnego.

Do ekologów przyłączyli się mieszkańcy wielu bieszczadzkich miejscowości, którzy narzekali na wszechobecny dym z retort. Smolarze przenieśli się więc z dala od wsi, ale ich odosobnienie paradoksalnie wzmogło ciekawość ludzi. Wypały stały się atrakcją turystyczną.

Coś się kończy, coś się zaczyna

Nadleśnictwo Stuposiany chcąc zachować pamięć o tym rzemiośle stworzyło plenerowe muzeum wypału węgla. Podobne inicjatywy podejmują inni, którzy pragną zachować retorty dla przestrzeni kulturowej Bieszczadu.

Pokazowy wypał węgla odbywa się na Otrycie, gdzie opowieści dla turystów snuje Zbigniew Balcerzak, jeden najstarszych smolarzy w Bieszczadach. Wypalaczowi w bazie towarzyszy pies Kropka. Turyści mają okazję zobaczycie jak ładuje się retortę, rozpala i rozładowuje. Na miejscu można też kupić węgiel drzewny. Na zakończenie wycieczki turyści mogą zjeść deser o nazwie "retorta".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przeminęło z dymem. Retorty znikają z bieszczadzkiego krajobrazu, ale wypały węgla stają się atrakcją turystyczną [ZDJĘCIA, WIDEO] - Nowiny

Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto