Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tatry mają swojego Janosika, a Bieszczady Dobosza. Słynni zbójnicy w Karpatach

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
Dzisiaj zbójników możemy zobaczyć tylko podczas rekonstrukcji historycznych
Dzisiaj zbójników możemy zobaczyć tylko podczas rekonstrukcji historycznych fot. Dorota Mękarska
Tatry mają swego Janosika. Jednak w Bieszczadach również grasowali sławni rozbójnicy. Rabowali bogatych, ale rzadko wspomagali biednych.

Za swoje przewiny z reguły kończyli marnie. Ginęli, jak przystało na harnasiów, wieszani na haku za „poślednie” żebro.

Opowieści o zbójnikach fascynują ludzi od wieków. Dlaczego?

- Bo to są barwne, romantyczne historie, a te zawsze dobrze się „sprzedają” - uważa Robert Bańkosz z Sanoka, przewodnik i propagator turystyki oraz autor zbójnickiego pitavalu.

Z takiego właśnie założenia wyszli twórcy „Zbójnickiego szlaku przez Karpaty”. iedzie on z Cieszyna przez Beskid Śląski, Żywiecki, Podhale, Sądeczczyznę, Beskid Niski, Bieszczady, Gorgany i Czarnohorę, Bukowinę ukraińską i rumuńską, rumuński Maramures, góry słowackie i czeskie Beskidy.

Opryszek broni gór

- Nie spodziewałem, że tych zbójników będzie u nas aż tylu - dziwi się Robert Bańkosz. - Naliczyłem ich już około 200, a analizowaliśmy okres tylko do XIX wieku.

Najbardziej znanym ze zbójowania regionem w Polsce jest oczywiście Podhale. To jednak nie zasługa samych zbójników. Harnasi wypromowali… artyści. Słynny gawędziarz Sabała, miał ponoć w młodości zbójnicki epizod. W Bieszczadach i Beskidzie, pieśni i legendy o zbójnikach, których tu nie brakowało, aż do XX wieku nie opuściły drewnianych chyż.

Pierwszym, który naszych opryszków ubrał w legendę, był Stanisław Vincenz. Hołowacz, Dobosz, Dmytro Wasyluk nigdy nie stali się jednak bohaterami masowej wyobraźni, jak Janosik, o którego „biją” się dzisiaj górale polscy i słowaccy. Ich dzieje są jednak nie mniej barwne od Janosikowych. Jest w nich miłość, zdrada i śmierć.

Opryszek, czyli dobry chłopiec

Zbójnictwo ogarnęło Karpaty w XVI wieku i panoszyło się aż do XIX wieku. W kulturach pasterskich zbójowanie było formą wkraczania chłopców w wiek męski.

- W legendach mamy dwa modele zbójników. Pierwszy "Janosikowy", czyli łupić bogatych, by pomóc biednym. Drugi - napadać i grabić dla zysku - podkreśla Robert Bańkosz.

Ołeksa i Iwan - groźni bracia

Ołeksa Dobosz jest reprezentantem pierwszego nurtu. Słynny watażka urodził się we wsi Peczeniżyn koło Kołomyi w Czarnohorze. Jako dziecko pasł w górach kozy. Z biednego, zagłodzonego chłopca przemienił się w watażkę przez „widzenie”, którego doświadczył w górach. Już jako harnaś Dobosz, zemścił na panu, który wziął jego brata na służbę, a potem oddał do wojska. Brat Ołeksy, Iwan, jak mówi legenda, z tęsknoty za górami i rodziną odebrał sobie na obczyźnie życie.

Tyle mówi przekaz ludowy. W rzeczywistości Dobosz miał brata Iwana, ale miłości między nimi nie było. W 1739 roku pokłócili się i podzielili terytorium. Ołeksa pozostał w Czarnohorze, skąd wyprawiał się w doliny, by łupić dwory i wsie. Napadł na dwór Jędrzeja Karpińskiego w dniu narodzin jego syna, późniejszego poety Franciszka Karpińskiego. Watażka darował ofiarom życie, choć był z niego znany okrutnik. Polecił jedynie, by chłopca nazwano na jego cześć Aleksy.

Iwan grasował niedaleko Sanoka

Iwan, zraniwszy w kłótni Dobosza toporem w nogę, poszedł na zachód i zbójował w Bieszczadach. Był z niego watażka, co się zowie, ale sława Ołeksy przyćmiła zupełnie jego osobę. Dokonania Iwana szły więc na konto bardziej znanego braciszka. Iwan grasował kilka lat w górach Sanoczczyzny. Zginął w 1766 roku.
Śladem po Iwanie Doboszu utrwalonym w ustnych przekazach jest historia o jego nożu znajdującym w cerkwi w Beniowej. Watażka miał złożyć go w świątyni jako wotum. Na ostrzu widniał napis: Od tego noża zginął z ręki Doboszczuka... Nie wiadomo, kto miał ten wątpliwy zaszczyt, gdyż napis w dalszej części był zatarty.
Los noża jest nieznany. Przepadł prawdopodobnie w dziejowej zawierusze. Jest duże prawdopodobieństwo, że
Iwan Dobosz zmarł śmiercią naturalną. Zdarzało się często, że zbójnicy uzbierawszy majątek przechodzili na „emeryturę”. Żenili się, gazdowali, pełniąc czasami rolę paserów.

Ołeksa zginął przez kobietę

Los inny koniec zgotował Ołeksie. Ożenił się z wiejską dziewczyną, ale wziął ją za żonę, jak pisze Vincenz, jedynie z grzeczności. Już jako watażka zakochał się w Kseni, kobiecie zamężnej i gorącej. Tak często do niej chadzał, że zazdrosny mąż Stefan Dźwinka ze wsi Kosmacz poczęstował go z ukrycia kulką. Było to dość trudne, bo ponoć Dobosza kule się nie imały. Chłop użył poświęconej kuli, co podpowiedziała mu przebiegła Ksenia.

Legenda piękniejsza niż śmierć

Według legendy, druhowie Dobosza wynieśli harnasia na połoninę, by tam oddał ostatnie tchnienie. Akta sądowe mówią zaś, że jego ciało wystawione na widok publiczny w Stanisławowie. Dobosz umarł żegnany przez wiwatujących mieszczan, którzy odetchnęli z ulgą. W nagrodę wojewoda zwolnił jego zabójcę ze wszelkich świadczeń państwowych.

Najgorzej na śmierci Dobosza wyszły dziewczęta ze wsi Kosmacz. Od tej pory uważano je za zdradzieckie istoty. Kawaler dwa razy się zastanowił, zanim krajankę Kseni wziął za żonę.

Pieczara pełna skarbów

Pamięć o braciach Doboszach przetrwała w górach. Doboszowa, pieczara, Doboszowa skała, Kamień Dobosza - te nazwy zachowywały się w Bieszczadach polskich i ukraińskich. Według legendy na stokach Opołonka, w tzw. worku bieszczadzkim niedaleko Sianek, gdzie znajduje się Skała Dobosza, watażka miał ukryć skarby. Do pieczary można wejść tylko podczas najkrótszej nocy w roku. Jednak żadnemu śmiałkowi jeszcze się to nie udało.

Kochani i nienawidzeni

Historia o nożu Iwana pokazuje, jakim kultem wśród ludu cieszyli się przywódcy zbójników. Do dzisiaj relikwię, męską koszulę, po jednym z hersztów, zwanym Pintea, można oglądać w cerkwi w Budesti w Rumunii.

- W krajach, które nie miały swojej państwowości, zbójnicy stawali się bohaterami narodowymi. Zbójnik zawsze był „nasz”, a pan wywodził się z „obcych’ - tłumaczy ten fenomen Robert Bańkosz.

Nie zawsze jednak zbójnik był ulubieńcem. Przykładem niechęci chłopów do zbójników jest beskidnik Martyn Portasz. W 1680 roku napadł na dwór w Węgierskiej Górce i uprowadził urzędnika. Żona porwanego dostarczyła harnasiowi żądanego okupu.

Portasz jednak zabił zakładnika. Odrąbał mu głowę. Wzburzeni tym okrucieństwem chłopi pomogli wojsku wytropić zbiega. Żołnierze schwytali go w góralskim szałasie. Zbytnio się z nim nie cackano. Zdarto mu dwa pasy na plecach, odcięto ręce. Tak „oprawionego” powieszono na haku za żebro, by zginął, jak przystało na harnasia.

Bo klawikord był za ciężki…

Łupem zbójników padały dwory, folwarki, karczmy, plebanie, a nawet kościoły. Zbój Józef Baczyński poważył się nawet podnieść rękę na sanktuarium maryjne w Inwałdzie. Mienia kościelnego jednak nie ruszył. Pomodliwszy się na wstępie przed cudownym obrazem, bez skrupułów obrabował księdza.

Kompania Baczyńskiego zasłynęła z tego, że ukradła z dworu w Łętowni… klawikord. Instrument spalili w lesie, bo nikt nie umiał na nim grać. Najchętniej zbójnicy brali złoto i pieniądze, nierzadko torturując swoje ofiary, by wyciągnąć informacje o schowanych skarbach.

Hołowaty okupu nie dostał

Propozycję nie do odrzucenia złożył mieszkańcom Bardejowa Fedor Hołowaty. Ten słynny zbójnik, który urodził się niedaleko Sniny we wsi Ruska Wołowa dał się we znaki mieszkańcom pogranicza. Na „zbój” chodził na węgierską stronę, ale zapuszczał się aż pod Przemyśl.

- O Hołowatym można powiedzieć, że jest autorem pierwszego komiksu karpackiego. Jest to list do bardejowskich mieszczan – żartobliwie mówi Robert Bańkosz.

Hołowaty na piśmie wystąpił z żądaniem wypłacenia mu przez miasto 400 florenów. Takim okupem mieszczanie mieli wykupić się od zemsty zbójnika za powieszenie jego kompanów. Treść listu została wzbogacona przerażającymi rysunkami. Widnieją na nich odrąbane głowy, topory, siekiery i rózgi.

Starszyzna bardejowska nie przejęła się pogróżkami Hołowatego. Pieniędzy do Mogiły pod Krakowem, gdzie okup miał być złożony, nie zawiozła, a list schowano do archiwum, w którym można go podziwiać do dzisiaj.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto