Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej Oddział w Przemyślu na zlecenie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, przygotowuje Plan Zadań Ochronnych dla Obszaru Natura 2000 Beskid Niski PLB 180002, którego wprowadzenie, zdaniem władz i mieszkańców, niesie ze sobą poważne ograniczenia w możliwości zabudowy na terenie zinwentaryzowanych siedlisk przyrodniczych.
Brak PZO może mieć poważne konsekwencje
– Opracowanie planu zadań ochronnych (PZO) należy do obowiązków ustawowych RDOŚ, i jego brak może mieć poważne konsekwencje w postaci braku dofinansowania takich inwestycji jak drogi czy oczyszczalnie ścieków ze środków unijnych – tłumaczy Łukasz Lis, rzecznik prasowy RDOŚ w Rzeszowie.
Jak wyjaśnia projekt PZO sporządza się na bazie wiedzy o obszarze Natura 2000, jaka jest dostępna lub jaką uzyskuje się w oparciu o inwentaryzacje przyrodnicze.
Tu siedliska już były
– Nie wymyślamy sobie siedlisk gatunków. Te siedliska tam są i były, a naszym wspólnym celem jest to, aby w pozostały utrzymane w jak najlepszym stanie. Dlaczego wspólnym? Bo to tworzenie obszarów Natura 2000 zobligowaliśmy się wstępując do struktur Wspólnoty Europejskiej. Ponadto dbałość o przyrodę będącą dziedzictwem i bogactwem narodowym jest obowiązkiem nas wszystkich, o czym przypomina nam ustawa o ochronie przyrody a przede wszystkim Konstytucja – dodaje rzecznik.
W gminie Komańcza opracowaniem zostały objęte tereny następujących miejscowości: Wisłok Wielki, Czystogarb, Dołżyca oraz część Komańczy.
– Zawsze staraliśmy się z RDOŚ współpracować, ale tym razem muszę głośno zapytać: w czyim interesie ta instytucja działa? Bo na pewnie nie w interesie polskich gmin i rolników – uważa Roman Bzdyk, wójt gminy Komańcza.
– Od 28 kwietnia trwa udział społeczny w trakcie którego mieszkańcy lub też same gminy mogą przesyłać swoje uwagi, które rozpatrzymy. Aktualnie już napłynęło ich kilka. Jeżeli ktoś spóźni się - udział trwa do 8 czerwca - jego uwagi również zostaną rozpatrzone – zapowiada Łukasz Lis.
– To są pseudokonsultacje – grzmi Roman Bzdyk. – Dostaliśmy na to tylko kilka dni. Nanieśliśmy poprawki na projekt w oparciu o wydane już przez gminę warunki zabudowy i uchwalone plany zagospodarowania.
Kłopoty dla inwestorów i samorządu
Według władz gminy Komancza Plan Zadań Ochronnych dla Obszaru Natura 2000 odbije się niekorzystnie na działaniach samorządu. Prywatni inwestorzy będą liczyć się ze wzrostem kosztów, chociażby z tytułu konieczności sporządzenia raportu oddziaływania na środowisko, ale również ze znacznym wydłużeniem procedury dotyczącej wydania warunków zabudowy.
– Jako gmina nie będziemy mogli nic budować wzdłuż drogi wojewódzkiej Tylawa-Cisna, a przecież my tamtędy prowadzimy np. wodociągi – denerwuje się wójt.
– Plan zadań ochronnych nie jest dokumentem, który wskazuje tereny możliwe do zabudowy lub w jakikolwiek sposób rozstrzyga takie kwestie – podkreśla Łukasz Lis. – Takim dokument jest plan ochrony. PZO to nie sposób na zwolnienie przedsięwzięć z obowiązujących już aktualnie procedur. Co oznacza, że w tym akurat zakresie nic się nie zmieni. Zaznaczam, że nieruchomości zabudowane lub te, na których jest ustanowiony MPZP i/lub posiada decyzję o warunkach zabudowy (tzw. WZ) z oczywistych względów zostały wyłączone z areału siedliska.
W gminie Komańcza doszło już do spotkania władz gminy z mieszkańcami w sprawie Natury 2000.
– Okazało się wtedy, że problem jest jeszcze większy – dodaje Roman Bzdyk. – Wychodzi na to, że na przykład rolnik, który kupił u nas w gminie 12 hektarów, nie będzie mógł gospodarzyć, bo ktoś za biurka o tym zadecydował!
Rolnicy: ochrona przyrody już istnieje
– Jestem jednym z rolników, którzy aktywnie prowadzą w gminie Komancza gospodarstwo rolne – przedstawia się Włodzimierz Milasz, z Wisłoka Wielkiego, który jest właścicielem 30-hektarowego gospodarstwa, ale gospodarzy na 60 ha. Posiada stado liczące 40 sztuk bydła, w tym 15 krów. – Doceniamy walory przyrody i konieczność jej ochrony, ale ona już istnieje. Prowadzimy gospodarkę rolną w oparciu o pakiety dopłat rolno-środowiskowo-klimatycznych, które wyznaczają nam sposoby ochrony środowiska. Natomiast nikt z nami o PZO nie rozmawia, nikt do końca nie mówi o co w tym wszystkim chodzi, a nam zależy na dywersyfikacji działalności poprzez wytwarzanie lokalnych produktów. Obawiamy się, że nie będzie to możliwe.
– Wiele działek, które mieszkańcy planują przeznaczyć pod zabudowę obecnie jest objęte pakietami dopłat rolno-środowiskowo-klimatycznych, co tylko jest dodatkowym, mocnym argumentem, że są one cenne przyrodniczo! – zaznacza z kolei rzecznik RDOŚ.
Urzędnicy chcą wyrugować rolników z działalności rolniczej?
– Nikt tego nie neguje, ale RDOŚ nawet nie pofatygował się do Komańczy, by wyjaśnić nam kwestie, które podnosimy – zauważa Piotr Sztukowski, rolnik z Wisłoka Wielkiego, właściciel 16 ha gruntów rolnych, 20 ha łąk i pastwisk, prowadzący pasiekę, chów bydła i produkcję warzyw. – Mamy zastrzeżenia do PZO natury merytorycznej, proceduralnej i formalnej. Ktoś zza biurka robi plan wywłaszczając nas niejako z naszej ziemi bez żadnych odszkodowań. Pakiety dopłat rolno-środowiskowo-klimatycznych to system aktywizujący, a poprzez PZO wchodzimy w system nakazowy. Nakłada się obostrzenia na nasze grunty, by nas wyrugować. Co w tej sytuacji możemy zrobić? Protestować!
– Rozumiemy obawy mieszkańców, zdajemy sobie również sprawę z pewnych niedociągnięć metodycznych przy powstawaniu sieci Natura 2000 w kraju - miało to miejsce przed powstaniem RDOŚ - staramy się to poprawiać. Udział społeczny jest czasem i miejscem na dyskusję i szukanie tzw. „złotego środka”. Jednak aby to osiągnąć musimy być świadomi - oprócz naszych praw i oczekiwań - pewnych obowiązków i zobowiązań względem środowiska naturalnego.
Święto sadów w Wierzchowicach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?