Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Romuald Rzeszutek: Żołnierze Niezłomni nie potrzebują pomników. Potrzebujemy ich my [WIDEO]

Jaromir Kwiatkowski
Wideo
od 16 lat
Ten pomnik żyje. Daje nam poczucie dumy i przywraca naszą godność. Naszą, a nie Żołnierzy Niezłomnych, bo oni nigdy godności nie utracili – mówi Romuald Rzeszutek, prezes Fundacji Non Notus, inicjator budowy pomnika Żołnierzy Niezłomnych w Mielcu

3 września ub.r. w Mielcu został uroczyście odsłonięty największy w Polsce pomnik Żołnierzy Niezłomnych. Byłeś spiritus movens tego przedsięwzięcia. Po 10 miesiącach ukazał się pięknie wydany album „Chcieli nas zakopać! Nie wiedzieli, że jesteśmy ziarnem…” Twojego autorstwa, będący podsumowaniem 6 lat wysiłków, by ten pomnik powstał.

Album przedstawia historię tego pomnika; radości i kłopoty, które przeżywaliśmy, gdy stawialiśmy jego poszczególne elementy. A jest ich sporo: 12 postaci, figura orła, alegoria powązkowskiej „Łączki”, granitowa kolumna, reliefy przedstawiające największe organizacje niepodległościowe powojennej konspiracji, tablica epitafijna oraz tablice informacyjne. Uznałem, że warto przedstawić wszystkie perypetie, stresy, które przeżywaliśmy, moje własne przeżycia, opowiedzieć o podróżach po całej Polsce w celu pozyskania środków i sojuszników do wybudowania tego pomnika. Tekst pisałem 5-6 miesięcy, ok. czterech miesięcy trwała praca nad składem. Album jest bardzo bogaty w grafiki, zdjęcia, rysunki. Może to zabrzmi nieskromnie, ale jest piękny. Z osobą, która realizowała skład graficzny, a uczestniczyłem w tym na bieżąco, chcieliśmy zadbać o szczegóły.

Co – opisując wysiłki zmierzające do powstania pomnika – uznałeś za najtrudniejsze?

Na początku najwięcej stresów dostarczyło jednak uzyskanie wszelkich zezwoleń. Próbowano nam też przeszkadzać. W Mielcu było środowisko, które pisało donosy do urzędu skarbowego czy do nadzoru budowlanego, że ten pomnik rzekomo zawali się, chociaż pracowały przy nim uprawnione do tego pracownie, np. biuro architektoniczne, które profesjonalnie wykonało obliczenia dotyczące fundamentów. A fundamenty musiały być odpowiednio zaprojektowane, gdyż pomnik znajduje się w specyficznym miejscu; jest to wydma piaskowa w centrum miasta.

Później martwiliśmy się o pozyskanie środków finansowych. Warto jednak dodać, że ilość stresu zmniejszała świadomość, iż pomnik budujemy na zasadzie dostawiania kolejnych elementów w miarę pozyskiwania środków. Równie dobrze mogłyby się na nim znaleźć trzy postacie, gdybyśmy tylko tyle pieniędzy uzbierali.

Wiem, że uważałeś, iż już 9 postaci na pomniku będzie ogromnym sukcesem. Postaci jest 12. To dobrze świadczy o hojności darczyńców: od instytucji po osoby prywatne.
Odwróciłbym kolejność: od osób prywatnych po instytucje. 60-65 proc. środków pozyskanych na budowę pomnika pochodziło od darczyńców prywatnych. Ów „wdowi grosz” był szczególnie cenny, bowiem pozwolił zapoczątkować prace w sytuacji, kiedy tych środków finansowych nie mieliśmy. Instytucje, które nas wsparły, włączyły się dopiero wtedy, gdy udało nam się coś postawić. Pozyskaliśmy od nich pieniądze w formie grantów czy darowizn. W albumie znalazły się nazwiska wszystkich prywatnych darczyńców i instytucji, dzięki którym stanął ten pomnik. To nasze wspólne dzieło.

W albumie opisałem także, choć to może nieładnie zabrzmi, w jaki sposób zadziałaliśmy „marketingowo”. Najpierw wpadłem na pomysł, żeby zrobić ryngrafy z numerowanymi legitymacjami, będące cegiełkami na budowę pomnika. Przyniosło to znakomity efekt, tych ryngrafów rozprowadziliśmy ostatecznie około tysiąca. Każdy z darczyńców, który wpłacił określoną kwotę, otrzymywał taki ryngraf. Dochód z rozprowadzania ryngrafów mógł zasilić konto budowy pomnika. Muszę także wspomnieć o pierwszym darczyńcy, który zdecydował się nam pomóc. To była firma pana Kazimierza Rogali z Przyłęka, który ofiarował nam kamień podkreślając, że to jest dar dla tych bohaterów.

W albumie umieściłeś dwanaście biogramów postaci z pomnika. Wiem, że starałeś się, aby to była grupa reprezentatywna dla Żołnierzy Niezłomnych. Co łączy tak różnych ludzi jak gen. „Nil” Fieldorf, rotmistrz Pilecki, Łukasz Ciepliński, „Draża” Sotirović, ks. Gurgacz i pozostali?

Pomnik jest pełen symboliki. Każdy może zinterpretować te przenośnie czy przedstawione postacie po swojemu. Dla mnie kluczem była niezłomność tych ludzi, którzy znajdują się na pomniku. Z 12 postaci dziewięć była związana z naszym regionem. Są również postacie związane bezpośrednio z Mielcem. Są też postacie ikoniczne, jak najwyższy rangą zamordowany oficer Wojska Polskiego, czyli gen. August Emil Fieldorf „Nil”, czy rotmistrz Witold Pilecki – trudno, by na pomniku nie znalazł się jeden z najodważniejszych ludzi świata. Jest Dragan Sotirović „Draża”, Serb, który bardzo kochał swoją drugą ojczyznę – Polskę. Por. Anatol Radziwonik „Olech” reprezentuje polskie Kresy, czyli – jak mówią niektórzy – prawe płuco Rzeczpospolitej, które zostało odjęte.

Tytuł albumu jest wielce znaczący. Komuniści chcieli zakopać Żołnierzy Niezłomnych dwa razy. Pierwszy raz – fizycznie, wydając na nich wyroki śmierci, i to im się w dużej mierze udało. Drugi raz – próbując zniszczyć pamięć o nich. To się na szczęście w znacznej mierze nie udało.

To prawda. Komunistom nie udało się zabić pamięci o Żołnierzach Niezłomnych, choć też nie do końca, bo jednak ci bohaterowie zostali przez nich zohydzeni.

Następcy komunistów do dziś nazywają Żołnierzy Niezłomnych bandami.

Zgadza się. Warto jednak podkreślić, że na kamieniu węgielnym pomnika – łusce artyleryjskiej, w której znalazła się ziemia z wielu miejsc uświęconych męczeńską krwią Żołnierzy Niezłomnych, znalazło się kilka sentencji. M.in. cytat z Ewangelii św. Jana: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” J (12, 24). Tytuł albumu nawiązuje w obrazowy sposób do tej sentencji biblijnej, ale także do powojennej rzeczywistości. Mimo prób zniszczenia ludzi, którzy za Polskę oddali swoje życie, stracili majątki czy zdrowie, nie udało się komunistom tego zrobić. Nigdy nie będzie tak, że będziemy mieli na temat Żołnierzy Niezłomnych jednakowe zdanie. Po to są historycy, żeby wyjaśniać kontrowersje. Ale trzeba pamiętać, że ci ludzie walczyli o niepodległy byt polskiego państwa i gdyby nie oni, to - śmiem twierdzić - polskie państwo by dziś nie istniało. Wielu Żołnierzy Niezłomnych, którzy przeżyli, zakładało później „Solidarność” i było przykładem dla strajkujących robotników. Oni dziś mówią do nas, że jeżeli pozwolimy, aby założono nam kajdany, nie będziemy społeczeństwem ani państwem.

Od kilkunastu lat trwa w Polsce ożywione zainteresowanie Żołnierzami Niezłomnymi. Tyle że – jak wyliczyliśmy – na Podkarpaciu są tylko dwa figuratywne pomniki, które ich upamiętniają: w Mielcu i Rzeszowie oraz obelisk na cmentarzu w Krośnie. Trochę więcej jest tablic i murali. Tymczasem w samym Rzeszowie straszą dwa komunistyczne relikty: pomnik Czynu Rewolucyjnego i Wdzięczności Armii Czerwonej, których wiele środowisk broni z uporem godnym lepszej sprawy. Nie rozumiem tego.

Przyznam szczerze, że również nie potrafię zrozumieć, iż wizytówką Rzeszowa, stolicy Podkarpacia, pięknego miasta, które w ostatnich latach wspaniale się rozwinęło, jest pomnik Czynu Rewolucyjnego. Dawno już powinien być rozebrany. To hańba, że taki pomnik znajduje się w mieście, gdzie tylu ludzi oddało krew za niepodległość. Próbuje się na nowo imputować nam ten pomnik przekonując, że jak się zmieni jego wymowę, to będzie w porządku. To horrendalne nieporozumienie, jakaś aberracja. Czy zmieniając nazwę pomnika zmieniamy upamiętnienie? Moim zdaniem nie. Jak można pozwolić, by w cywilizowanym państwie w XXI wieku stały komunistyczne relikty, które jak na ironię losu nadal straszą swoim ogromem? W albumie opisałem również dysonans poznawczy, który powstaje odnośnie do komunistycznych reliktów obecnych jeszcze w przestrzeni publicznej.

Co po 10 miesiącach od odsłonięcia pomnika czujesz, gdy widzisz, że zatrzymują się przy nim ludzie, a ojcowie tłumaczą dzieciom zawiłości polskiej historii?

Za każdym razem, gdy przejeżdżam przez to miejsce, spoglądam na ten pomnik. Nie tylko z dumą, ale także z ciekawości, czy ktoś tu przychodzi. Widziałem pojedyncze osoby, ale także wycieczki. Kiedyś służyłem za przewodnika wycieczki z Częstochowy. Były też wycieczki z innych miast. Ci ludzie dowiedzieli się, że taki pomnik powstał w Mielcu i chcieli odwiedzić to miejsce. Ten pomnik żyje. Daje nam poczucie dumy i przywraca naszą godność. Naszą, a nie Żołnierzy Niezłomnych, bo oni nigdy godności nie utracili. Żołnierze Niezłomni nie potrzebują pomników. Potrzebujemy ich my, aby tamta straszna historia już więcej się nie powtórzyła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Romuald Rzeszutek: Żołnierze Niezłomni nie potrzebują pomników. Potrzebujemy ich my [WIDEO] - Nowiny

Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto