Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Juliusz I Król Włóczęgów - bieszczadzki zakapior żyje w pustelni nad Jeziorem Solińskim [ZDJĘCIA]

Sabina Tworek
Sabina Tworek
Juliusz I Król Włóczęgów Bieszczadzkich, nazywany też Julkiem spod Dębu lub królem Julianem to postać znana nie tylko wśród zakapiorów. To właśnie do niego zmierzają tłumy turystów, aby obejrzeć pustelnię i choć przez chwilę porozmawiać.

Juliusz I zamieszkuje nad brzegiem Zalewu Solińskiego w nieistniejącej już dzisiaj wsi Horodek. Do króla włóczęgów dotrzemy wodami Jeziora Solińskiego albo nieoznakowaną, zarośniętą ścieżką leśną rozpoczynającą się w miejscowości Werlas.

Już z dala wzrok przyciąga wyłaniający się z wody ogromny dąb, nazywany przez niektórych Dębem Wisielca oraz drewniana chatka w lesie. To właśnie w niej zamieszkuje od 1991 roku 92-letni Juliusz Wasik.

Julek spod Dębu zrezygnował z wygodnego życia na rzecz bieszczadzkiej głuszy. Wybrał życie z dala od zgiełku ulic, w samotności i w zgodzie z naturą. Często chodzi po lesie nago, zażywa zimnych kąpieli, ćwiczy chińską gimnastykę.

Do dzisiaj nikt nie wie skąd wziął się na półwyspie. Wiadomo natomiast, że zakapior bardzo pokochał to miejsce i właśnie w Bieszczadach postanowił spędził resztę swojego życia. W Zatoce Suchego Dębu wraz z synem Piotrem wybudował „pałac”, w którym żyje bez wody, prądu i gazu. Materiał na chatę pochodzi ze zdobyczy, które przypłynęły na brzeg wraz z wodami Jeziora Solińskiego.

„Gdyby nie on, te kłody, oszwary i deski nadal dryfowałyby po Zalewie Solińskim. Z nadludzkim niemal wysiłkiem wyciągał je na brzeg, ociosywał z sęków, przycinał ręczną piłą na odpowiednie wymiary i czekał aż obeschną, a potem układał kloc na klocu. (…) Szczeliny między klocami utkał mchem. Na okna założył okiennice. Drzwi, i owszem, mają metalowe zawiasy i to jest jedyny wynalazek cywilizacyjny z epoki żelaza. Reszta rozwiązań ma charakter neolityczny. Drzwi potraktował nowocześniej, bo drzwi to są drzwi, muszą się otwierać i zamykać, ale przede wszystkim pełnią funkcję tablicy, na której napisał: Kto pustelnikowi daje, ten Panu Bogu daje. Coście pustelnikowi uczynili, toście i mnie uczynili. Wszystko zostaje Wam policzone” – tak opisuje chatkę pustelnika Andrzej Potocki w książce „Majster Bieda czyli zakapiorskie Bieszczady”.

W swojej ukochanej samotni Juliusz I żyje bardzo skromnie. Zbiera grzyby, zioła, owoce leśne, łowi ryby, je to, co przyniosą mu goście. Nie stroni też od alkoholu, który niejednokrotnie stanowi zapłatę za możliwość zwiedzenia jego posiadłości. Od pewnego czasu na wyspie król Julian przebywa tylko w okresie wiosenno-letnim, po czym ze względu na pogarszający się stan zdrowia, wraca do rodzinnego Olsztyna.

Magister królem bieszczadzkich włóczęgów

Zanim jednak Juliusz Wasik trafił w Bieszczady, poznał smak wielkomiejskiego życia. Swoją karierę zawodową rozpoczął jako robotnik budowlany, a następnie został instruktorem BHP. Później studiował na Politechnice Warszawskiej oraz ukończył studia pedagogiczne z tytułem magistra. Przez jakiś czas był prezesem w warszawskiej spółdzielni.

Ponadto ukończył kurs dla płetwonurków i sterników jachtowych. Był tłumaczem esperanto. Wiele podróżował po świecie, jednak nigdzie nie było mu tak dobrze, jak na Podkarpaciu. Od 1981 roku przebywa na emeryturze.

- Byłem ślusarzem, 15 lat przepracowałem fizycznie – mówi król Julian. - Wielokrotnie wyrzucano mnie z pracy, bo sprzeciwiałem się złodziejstwu i oszustwom.

Juliusz I Król Włóczęgów - bieszczadzki zakapior żyje w pust...

Juliusz I uważa się za współczesnego Diogenesa. Przybyłym do jego posiadłości gościom nieustannie wygłasza ważne przesłanie:

„Kiedyś bogacz zapytał Diogenesa: powiedz, co mam zrobić, aby być szczęśliwym? Diogenes odpowiedział. Weź wszystkie swoje skarby, sakiewkę, pieniądze i wrzuć do morza. Odziej się w skórę tygrysa, weź kij i idź przed siebie. Weź też pergamin i zapisuj to, co zobaczysz. Wtedy będziesz szczęśliwszy od króla królów”.

Juliusz I jest człowiekiem, który gotów jest zginąć dla dobra kraju. Wciąż walczy o lepszy świat, wolny od przemocy i wojen oraz arsenału nuklearnego. O swoim sprzeciwie wobec obecnej cywilizacji wielokrotnie informował w listach m.in. do Władimira Putina, Donalda Trampa czy królowej Elżbiety II.

W bieszczadzkiej pustelni, Naukowym Centrum Futurologii, Prakseologii, Humanistyki, w części nazywanej Światową Uniwersalną Akademią Pokoju, często prowadzi wykłady dla turystów i studentów na temat absurdu i zagłady nuklearnej.

Królewskie insygnia

Król Julian nie byłby prawdziwym Królem Włóczęgów, gdyby nie został koronowany. Uroczystość miała miejsce oczywiście w Horodku, 22 lipca 2007 roku. Otrzymał koronę wykonaną przez bieszczadzkiego artystę Zdzisława Pękalskiego, herb królewski, na którym znajdują się buty i ciupaga, królewskie berło i złote jabłko.

Spory żal ma Julek spod Dębu do syna, który, jak twierdzi, jest antymonarchistą, bo nie chce przejąć od niego tronu.

Juliusz I nie czuje się w Bieszczadach samotny. W wywiadzie dla Gazety Codziennej Nowiny w maju 2008 roku mówił:

- Jestem podobny do Diogenesa, kontynuuję jego dzieło. Nie uznaję żadnych autorytetów. Minimalizuję wszelkie potrzeby człowieka, odrzucając niepotrzebne rzeczy, jak kubek, sztućce. Głoszę ideał życia zgodny z naturą i wyrzekam się wszelkich dóbr. Wyzbyłem się potrzeby posiadania domu z wszelkimi wygodami. Jestem obywatelem świata i czuję się szczęśliwy.


ZOBACZ TEŻ: Jak Jezioro Solińskie przywrócić turystom? Rozmowa z Danielem Wojtasem, twórcą Krainy Wilka, Ekomariny w Polańczyku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto